Lewandowski bez opaski, a Probierz śpi spokojnie

Selekcjoner reprezentacji Polski nie musiał nic robić, żeby pozbawić Roberta Lewandowskiego kapitańskiej opaski. I to przy społecznej aprobacie! Wystarczyło być cierpliwym.

Lewandowski bez opaski, a Probierz śpi spokojnie
fot. PAP
Lewandowski bez opaski, a Probierz śpi spokojnie

Wiem, mądry Polak po szkodzie, jesteśmy mistrzami kreowania alternatywnej rzeczywistości, ale jeśli Michał Probierz chciał zmienić kapitana, działając – jak sam powtarzał wielokrotnie – dla dobra zespołu narodowego, mógł po prostu poczekać. Nawet nie do kolejnego zgrupowania i kolejnych powołań, wystarczyło wykazać się cierpliwością do środowego poranka. Każdy bowiem wynik na boisku w Helsinkach sprzyjał selekcjonerowi, by takiej wolty dokonać.

 

ZOBACZ TAKŻE: Przedziwne zachowanie piłkarzy po meczu Polska - Finlandia. Co tam się wydarzyło?


Przy porażce 1:2, za którą pastwią się teraz wszyscy nad drużyną, trenerem i całym PZPN kibice, zdymisjonowania Lewandowskiego z kapitańskiej funkcji dokonałyby media i sami fani. Idę o zakład, że przypomniano by zdjęcia z jachtu, na którym wypoczywał ostatnio najlepszy polski piłkarz, i skonfrontowano by ten obraz z pozostawionymi samopas kolegami w Helsinkach. Niejeden z publicystów wróciłyby do ostatniej kolejki LaLiga, kiedy Lewandowski mógł nabrać sił po wyczerpującym sezonie, a jednak zagrał w nic nie znaczącym spotkaniu Barcelony z Athletic. Przekaz ukształtowałby się sam, a Probierz mógłby tylko bezradnie rozłożyć ręce i przy milczącej aprobacie pozostałych piłkarzy reprezentacji powiedzieć: „nie mam wyjścia, kapitan nie może zejść ze statku pierwszy”.


Taką możliwość miałby Probierz także po remisie, w końcu jakakolwiek strata punktów z jedną z najsłabszych reprezentacji w Europie, to nie tylko realna groźba wypadnięcia poza mundialowe baraże, ale po prostu wizerunkowa wtopa. Jak na ironię, można było w dużo większym spokoju odebrać kapitańską opaskę Lewandowskiemu także po zwycięstwie. Zwycięstwo bez kluczowego piłkarza byłoby nie tylko pokazaniem światu, że i bez lidera da się osiągać cele, ale i mentalnym wzmocnieniem pozostałych reprezentantów, którym przez lata trudno wyjść z cienia najlepszego polskiego piłkarza. „Chłopaki, pokazaliście, że nawet w tak trudnym momencie daliście radę, niech prowadzi teraz drużynę któryś z was” – sądzę, że wielu kupiłoby taką narrację. Może nie byłoby oklasków, Probierz nie wyrósłby nagle na męża stanu, ale na pewno nie byłoby społecznego wzmożenia, z jakim mamy do czynienia teraz. Nie byłoby żądania głowy trenera, niewybrednych okrzyków na trybunach i niosącej się przyśpiewki o PZPN.


Czytając te słowa, wielu powie, że to wbrew interesowi reprezentacji, bo Lewandowski powinien być kapitanem i basta. Jeśli jednak Probierz chciał wstrząsnąć drużyną, a napastnikowi Barcelony wskazać miejsce w szeregu w skutek nieporozumień, które dopiero teraz wychodzą na jaw, naprawdę mógł poczekać. Gdyby nie działał jak raptus, spałby spokojnie, mimo klęski w Helsinkach. Lud przyjąłby decyzję ze zrozumieniem, nawet aprobatą, a Lewandowski zapewne nie zrezygnowałby z reprezentacji w obawie przed uznaniem za dezertera. Wystarczyłoby być cierpliwym. Zagrać w szachy, a nie w warcaby…

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie

 

 
 
 

 

 
 
 

 

 
 
 

 

 
 
 

 

 
 
 

 

 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
OSZAR »