Za chwilę mecz z Polską, a tu takie wieści. To dla nich... koniec eliminacji?!
Fińskie media zgodnie uważają, że Holendrzy wygrywając w sobotę w Helsinkach 2:0 w meczu eliminacji mistrzostw świata pokazali nie tylko prawdziwy futbol, ale i jakie istnieją różnice w poziomie europejskich drużyn. We wtorek gospodarze zagrają na Stadionie Olimpijskim z Polską.

Fińska mentalność znana jest z gwałtownych zmian i przechodzenia od optymizmu do skrajnego pesymizmu i taki nastrój - pełen samobiczowania - można było odnotować w fińskich mediach w niedzielę. Uważają one zgodnie, że eliminacje MŚ 2026 dla Finów raczej się zakończyły, a drzwi ostatecznie zatrzasną się po spotkaniu z ekipą trenera Michała Probierza.
Odnosząc się do potyczki z "Oranje" nie chodzi o wynik, który - jak uważają Finowie - w sumie nie był najgorszy, lecz o wyraźną różnicę poziomów. Jak sugerują media, pełen optymizmu i ambicji zatrudniony w styczniu duński szkoleniowiec Jacob Friis, prezentujący na początku wyjątkowo śmiałe wizje, już chyba zszedł na ziemię.
Wszyscy w Finlandii wiedzą, że z Polską we wtorek trzeba zdobyć punkty, aby myśleć o jakimkolwiek sukcesie w tych eliminacjach, lecz nie mają większych nadziei i złudzeń. Nie mają też żadnych, nawet najmniejszych pretensji do Friisa, raczej współczucie.
"Nie wiedział, co robi podejmując pracę selekcjonera w tym kraju" - zaznaczono.
Fiński kanał telewizji MTV ocenił, że "nasz materiał piłkarski jest tak skromny i żałosny, że nie ma w kim wybierać i nie ma odpowiednich kwalifikacji, aby uczestniczyć w takich meczach jak z Holandią, nie mówiąc już o marzeniach o mistrzostwach świata".
Stacja dodała, że różnica poziomów jest porażająca, co widać też w wycenie drużyn. "Pierwsza jedenastka Holandii warta jest 418 milionów euro, natomiast nasza zaledwie 24" - przypomniano.
"W sobotę było wyraźnie widać, że dla takich zespołów, jak Finlandia nie ma miejsca w MŚ" - ocenił kanał YLE, a dziennik "Huvfudstadbladet" dodał, że "gra w takim turnieju pozostanie dla Finów zawsze utopią".
Gazeta "Iltalehti" skomentowała, że Finlandia od dwóch lat znajduje się w "czarnej dziurze", z której nie może znaleźć wyjścia.
"Holendrzy przyjechali na czerwcową wycieczkę do Helsinek, przebrali się, wykonali na luzie swoje zadanie i... odjechali. Mogło być znacznie więcej bramek, gdyby grali na pełny gaz, lecz zmęczeni intensywnym sezonem wyraźnie się oszczędzali w drugiej połowie" - skomentowała gazeta.
"W sumie oglądając ten mecz można było zauważyć, że na Stadionie Olimpijskim w Helsinkach w ostatnich dwóch latach zmieniła się tylko jedna rzecz - w polu przeznaczonym dla trenera kręcił się zagubiony Jacob Friis i wyglądał tak samo oraz miał tak samo mało do zaproponowania, co jego poprzednik Markku Kanerva" - podsumowała gazeta.
